Dziś 3 metoda-poznajemy miasto wszystkimi zmysłami. Słuchamy odgłosów miasta, jemy kebaba u Turka (wurst schodzi chyba coraz bardziej do undergrundu). Zasłaniamy oczy i poznajemy Berlin przez dotyk. Instalacja upamiętniająca pomordowanych żydów, usytuowana jest w niezwykle atrakcyjnej części miasta, to ścisłe centrum, tuż obok Bramy Brandenburskiej. Powstałe 2 lata temu budziło wiele kontrowersji, w terminologii niemieckiej nie oznacza pomnika, lecz miejsce upamiętnienia(denkmal), niczym nie ogrodzone koresponduje z otaczającą je tkanką miejską. Oponenci mieli obawy przed piknikami, na przypominającej labirynt konstrukcji, podobno i takie się zdarzały. Każdy blok różnej wysokości, jest położony w identycznej odległości. Projektant zamierzał zrobić odstępy jeszcze węższe, ale odezwały się głosy o kolejnej dyskryminacji, tym razem ludzi poruszających się na wózkach. Za głosem naszej przewodniczki Sindy, przeszliśmy cały labirynt, dotykając zimnych, wygładzonych sześcianów. Przeżycie było na prawdę elektryzujące.
Warto wybrać się do berlińskiego parlamentu, ze szklanej kopuły rozciąga się niesamowity widok na miasto, wstęp jest bezpłatny w odróżnieniu do wyjazdu na wieżę telewizyjną(14 Euro). Do Bundestagu zawsze jest jednak bardzo długa kolejka, powodowana jest ona szczegółową kontrolą przy wejściu.
Berlin to stolica puków, squotów i wszelakiej subkultury. Przy Oranierburger Srasse, z daleka widoczny jest kolorowy i jednocześnie mroczny budynek Taheles, nazwa wywodzi się z hebrajskiego słowa i oznacza mówienie w prost, bez żadnych ogródek bez względu na skutki. Kiedyś miejsce bezpardonowej walki z systemem, dziś potrafi z nim koegzystować. Jest tu kino, teatr, knajpa, galerie przewrotnej sztuki ulicy w , której można nabyć oryginalne przedmioty. Ludzie tu tworzą, mieszkają, pracują. Jakby nie było, z polskiej perspektywy atmosfera dość freakowska.