Cały dzień przy zbiorach. Wieczorem wybieramy się z Konradem sprzedać borówki. Wstępujemy do miasteczka. Typowa szwedzka, mała miejscowość, zagubiona pośród tajgi, nudna bezludna, bez spektakularnych zabytków nieprzyciągająca turystów. Poznajemy miejscowego freaka-oddanego fana AC/DC. Niestety nie mówi po angielsku i natrafiamy na problemy komunikacyjne, co nie przeszkadza w tym, aby zakupił nam zgrzewkę piwa z miejscowego sklepu, które przepisowo nie przekracza 3,5%. Przypomniał mi się artykuł, czytany tuż przed wyjazdem. Otóż była mowa o człowieku uzależnionym od heavy metalu. Szwedzkie państwo uznało jego uzależnienie od słuchania muzyki metalowej za ułomność przeszkadzającą w normalnej pracy. Należy mu się, więc pomoc socjalna.
No cóż, nie bez podstawnie Szwecja nazywana jest państwem dobrobytu.