Poranne Bielce zmieniają tempo, nie są już konwusywnie pijane. Zastępuje je miarowy marsz mieszkańców w jednym kierunku. Wydaje nam się, że celem jest jakaś ogromna fabryka. W rzeczywistości celem jest monstualny bazar-największy pracodawca w mieście. Fabryki orarnięte są postepujacym rozkładem.
W Bielcach jest mały ruch samochodowy, dominują piesi, czesto konne bryczki. Główny bulwar jest pieszym deptakiem. W południe rytm miasta gwałtownie spowalnia. Powodzeniem cieszy się kolorowa fontanna w centrum przed magistratem, z pierzei którego obserwują nas zadumane głowy Marksa, Engelsa i Lenina.
Przed wyjazdem z miasta zażywamy dziecięcej swobody na wesołym miasteczku( z rosyjskiego- dzieckij park). Diabelski młyn niesie nas wysoko, porusza sie koszmarnie wolno i złowieszczo skrzypi, widok jest jednak całkiem, całkiem. Na dworcu długo czekamy na marszrutkę, trudno sie wbić ale w środku panuje rodzinna atmosfera, jest bardzo zabawnie, współpasażerowie wskazują gdzie mamy wysiąść. I tak dotarliśmy do miejsca zwanego tu Małą Warszawą.