Rano rozpętała się wielka ulewa, do tego pioruny interesująco przeplatały się, z mantrycznym śpiewem muezina. Zaczyna ledwie świtać, gdy wjeżdżam do Mostaru. Stąd o 9.17 pociągiem do Plocze w Chorwacji, nad Adriatykiem (za ok. 16 zł.). Później autostopem do Splitu, miasta które mnie nie przekonało do swojej sławy. Za to oczarował mnie niewielki Klis. Miasteczko znane przede wszystkim z potężnej twierdzy, górującej nad okolicą, strzegącej lądowej drogi nad Morze Adriatyckie. Pod kasztelem, ciasno poprzyklejane do siebie domki, tworzą popularne na tej szerokości geograficznej miasto labirynt, a dokładnie zlepek kilkunastu domów nieskażonych nowoczesną architekturą, lubiącą wielką kubaturę.